Dziś poszliśmy na piątą do „Czytelnika” na ową uroczystość wręczenia nagrody „Odrodzenia” Andrzejewskiemu za „Popiół i diament” – ten paszkwil na młodzież polską, na Polskę w ogóle, nazywany powszechnie „Gówno i zamęt”. Trudno opisać monstrualną nudę uroczystości, chociaż urządzono w tym roku wszystko lepiej niż w zeszłym. Zamiast stołu w podkowę rozstawiono małe czarne stoliki. Zamiast ciastek i lodów, których nikt wówczas prawie nie tknął, takie były ohydne, dali niezłe „petit-foury”, dobrą kawę i jakie takie mrożone wino. Jury w pełnym składzie siedziało przy stole i nadano imprezie charakter posiedzenia, na którym wypowiadali się wszyscy sędziowie bez wyjątku. Przy tym mówiono nie tylko o nagrodzonym, ale i o kontrkandydatach, i ta innowacja bardzo mi się podobała. Stąd można było się od razu zorientować, że za Andrzejewskim głosowali: Kleiner, Nałkowska, Breza, Iwaszkiewicz, za innymi (lub za Borowskim) Krzyżanowski, Wyka; Żółkiewski prawdopodobnie za Kottem. Breza mówił o entuzjazmie, jaki wzbudził Andrzejewski u czytelników – wszystko nieprawda; wzbudził entuzjazm tylko u ludzi rządu i to nie wszystkich, i u komunistów – i to nie wszystkich. [...] Wśród gości nie było prawie literatów (oprócz Tuwima).
Warszawa, 22 lipca
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 1, 1945–1949, Warszawa 1996.
Wiadomość z Warszawy. Wczoraj zebrało się jury Nagrody Hemingwaya. Spośród wielu prawie jednako godnych kandydatów otrzymali ją, w połowie Anna Kowalska za „Opowiadania greckie” i J. J. Szczepański (autor „Butów”) za „Polską jesień”. Prasa nie podała dziś o tym nawet wzmianki – pozbawiając tym sposobem nagrodzonych autorów rezonansu, za którym idzie zainteresowanie czytelników, wznowienia, przekłady itp. Nie mówiąc o despekcie wyrządzonym Hemingwayowi, który jest światową sławą i nagroda przez niego ufundowana w jakimkolwiek kraju żadnemu nie przyniosłaby ujmy. Każdy (a cóż dopiero wielki pisarz), kto ma po temu środki, ma prawo ufundować nagrodę literacką, a Hemingway nie ufundował jej wszak z nienawiści, ale z sympatii dla dzisiejszej Polski Ludowej. Jest obojętne, kto tę nagrodę otrzymał; w każdym wypadku była to szansa na zainteresowanie polską sztuką pisarską także i cudzoziemców. Szansę tę z niepojętych powodów czy przez jakiś brak przytomności utrącono. Nikt mi nie wytłumaczy, że to jest na korzyść rozpowszechniania polskiej kultury w kraju i za granicą.
Warszawa, 9 grudnia
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 3, 1955–1959; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.